„Zmień słownictwo a zmienisz swoje życie”, przekonują znawcy życia. Też uważam, że zrozumienie tej prawdy wiele może zmienić i mocno nas uzdrowić. To, w jaki sposób dobieramy słowa, wpływa na formułowanie naszych myśli. Myśli w znaczący sposób mogą zmieniać nasz stan emocjonalny. Stan działa na nasze nastawienie, a od nastawienia już tylko jeden krok do wprowadzenie dobrych zmian bądź tkwienie w tym samym miejscu.
Jeśli używamy pozytywnych słów, zyskujemy większą szansę na pozytywne życie. Jeśli natomiast wypowiadamy słowa, które nas ograniczają, istnieje duże prawdopodobieństwo, że nie będziemy poprawiać ani swojej motywacji ani samopoczucia. Zatem, czy nie warto zamienić słowa blokujące na te, które wspierają? Według mnie – WARTO! Mam kilka sprawdzonych przykładów. Wybrałam trzy, które w mojej subiektywnej ocenie są niczym plastry na rany. Może przydadzą się i Tobie.
‚Wyzwanie’ zamiast ‚problem’
Problemy spotykają każdego. Nie ma możliwości ich ominąć. Mam jednak wrażenie, że w dzisiejszych czasach słowo ‚problem’ jest za bardzo odmieniane i nadużywane, zarówno w publicystyce, jak i języku potocznym. ‚Problem’ to inaczej kłopot i wątpliwość, ale przez wiele osób zamieniany jest niepotrzebnie w horror, tragedię, masakrę lub dramat. Po co? Samo eskalowanie problemu w naszej głowie, powoduje wzrost jego rangi! Jeśli skupiamy się na problemie, koncentrujemy na przeszłości, z którą nic już zrobić nie możemy. Jeśli nie potrafimy czerpać z doświadczeń, będziemy rozpamiętywać w nieskończoność i wpędzać się w poczucie beznadziei. Wyzwanie natomiast brzmi jak bodziec do działania. Wielu z nas lubi podnosić sobie poprzeczkę i nieustannie się sprawdzać. Wyzwanie generuje impuls do szukania rozwiązań, ruszenia głową i skupienia na tym, by kamień w naszym bucie przestał uwierać. Znacznie lepiej dla naszej podświadomości powiedzieć „Mam kolejne wyzwanie w pracy” niż „Znowu mam problem w robocie”.
‚Lekcja zamiast porażka’
Każdą sytuację, którą uznajemy za porażkę możemy rozpatrywać na dwa sposoby. Użalać się nad sobą, płakać nad rozlanym mlekiem i obwiniać innych za nasze niepowodzenia albo wziąć się w garść, przejąć odpowiedzialność i wyciągnąć konstruktywne wnioski. Często słowo ‚porażka’ odnosimy do relacji z innymi. Żałujemy, że ktoś stanął na naszej drodze, że poświęciliśmy energię dla kogoś, kto na to nie zasługiwał. Uważamy, że to czas zmarnowany. Moim zdaniem takie znajomości zawsze są po coś! Dzięki nim albo wiem, kim nigdy nie chciałabym być, albo kogo się wystrzegać, albo kim się stałam dzięki tej osobie. Każdy, kto pojawił się w moim życiu, pojawił się nie bez powodu. Albo mi coś pokazał, albo czegoś nauczył, albo do czegoś doprowadził. Nie bez przyczyny mówi się „poznaliśmy się z jakiegoś powodu, będziesz dla mnie albo błogosławieństwem albo lekcją”. Poczucie porażki może więc odnosić się zarówno do ludzi, jak i sytuacji, które zakończyły się nie po naszej myśli. Trzeba wówczas pamiętać, że mądry człowiek nie opłakuje porażek, lecz szuka sposobu, jak wyleczyć odniesione rany. Poza tym ludzie, którzy imponują albo inspirują w jakiś sposób, to zwykle ci, którzy sami odnieśli wiele porażek, a mimo to się podnieśli. Tym samym wyciągnęli lekcje w drodze po swój sukces.
Żółte balony na polu rzepaku
‚Doświadczenie’ zamiast ‚błąd’
Jak mawiał Sokrates: „Błąd jest przywilejem filozofów. Tylko głupcy nie mylą się nigdy”. Kiedyś nie rozumiałam tej starożytnej prawdy. Wydawało mi się, że perfekcjonizm jest w cenie. Uważałam, że robienie wszystkiego tak, żeby mimo wszystko wystrzegać się błędów i nie dopuszczać ich nawet do swojej myśli, jest lepsze, niż godzenie się z tym, że od czasu do czasu czegoś się nie wie lub zrobi coś nie tak. Dzisiaj wiem, że takie podejście może być okupione ogromnym stresem i presją, która nie popłaca. Wiem też, że w naturze człowieka leży nie tylko rozsądne myślenie, ale też nielogiczne działanie. Dlatego lepiej robić i żałować, niż żałować, że się nie zrobiło. Lęk przed błędami często paraliżuje i odbiera chęć zrobienia kroku w przód. Jednak błędy nie są od tego, żeby się ich bać lub żałować, lecz żeby były naszymi doświadczeniami, tak by ich ponownie nie popełniać. Błędy to droga do prawdy. Zbieranie swoich to droga do dojrzałości. Uczenie się na błędach innych to często skrócenie swojej wędrówki. Jeśli spojrzysz na błąd przez pryzmat doświadczenia pomyśl, jak miło zrobi się na sercu przy każdym kolejnym! Wyciąganie z nich wniosków, będzie oznaczało, nie tylko zmniejszanie ich liczby w przyszłości, ale też nowe stopnie na drabinie do mądrości. I pamiętaj! Bez błędów, nie ma doświadczenia, a bez doświadczenia nie ma mądrych decyzji.
Tak długo jak żyjesz, będziesz mieć do czynienia z trudnościami. Albo na własne życzenie albo przez wzgląd na okoliczności. Czasem nie masz na nie wpływu. Możesz nazywać je błędem, porażką czy problemem. Czy to jednak pomaga w ich rozwiązaniu? Czy do tej pory to Ciebie wspierało i zachęcało do stawienia im czoła? Czy też dołowało i osłabiało chęć do wyjścia na prostą? Skoro jest źle to dodatkowo nie pogarszaj. Często nie zdajesz sobie sprawy, jak niewłaściwym doborem słów, odbierasz sobie szansę na wewnętrzny spokój. Jak wpędzasz w „chorobę”, zdrowy stosunek do siebie i innych. Jak prowokujesz negatywne myśli i sytuacje. Bądź świadomy tego co mówisz. Wiedz, że Twoje emocje i sposób radzenia sobie z nimi są w Twoich rękach. Zatem zacznij od jednego małego kroku i licz się ze słowami. Wyrzuć ze słownika wyrazy-zarazy! Zamiast tego, zmierz się z WYZWANIEM, odrób LEKCJE i wzbogać się o kolejne DOŚWIADCZENIE. Gwarantuję, że nie pożałujesz!